czugą, wymierzył z ogromnym rozmachem straszny cios w stronę d’Artagnana. Młodzieniec, uskoczywszy na bok, uniknął uderzenia, ale jednocześnie otworzył wolną drogę bandycie, który natychmiast pomknął ku forteczce. Zauważyli to obrońcy forteczki, a nie wiedząc, w jakich zamiarach drab biegnie ku nim, dali ognia, i bandyta ze strzaskanem od kuli ramieniem runął na ziemię.
Tymczasem d’Artagnan, podniósłszy szpadę, rzucił się na drugiego żołnierza. Walka z nim wszakże nie trwała długo, gdyż nędznik miał na swą obronę jedynie nienabitą rusznicę. Szpada Gaskończyka odparła cios nieużytecznej broni i przeszyła udo mordercy, a gdy się powalił na ziemię, d’Artagnan z błyskawiczną szybkością oparł mu ostrze jej na gardle.
— Och! daruj mi życie, panie oficerze! — wołał bandyta. — Łaski! łaski! Wyjawię panu wszystko!
— Czy jednak to, co mi powiesz, warte jest twojego życia? — pytał młody człowiek, odwlekając zadanie śmiertelnego ciosu.
— Och, tak! jeżeli się ceni swoje życie, będąc tak młodym i dzielnym, jak pan jesteś, i mogąc wobec dwudziestu dwóch lat zaledwie osiągnąć wszystko...
— Nędzniku! — wołał d’Artagnan, — gadaj natychmiast, z czyjego polecenia usiłowałeś mię zamordować!
— Z rozkazu kobiety, której nie znam, lecz którą nazywają „milady“.
— Jakimże sposobem wiesz, że ją tak nazywają, skoro, jak twierdzisz, nie znasz jej wcale?
— Zna ją mój towarzysz, i on to właśnie tak ją nazywał; z nim się też układała, a nie ze mną. Przytem posiada on w kieszeni list tej damy, list, który może mieć dla pana doniosłe znaczenie, o ile mogłem wywnioskować ze słów, jakie od niego słyszałem...
— A dlaczego ty uczestniczyłeś w tym napadzie?
— Zaproponował mi, abyśmy we dwóch podjęli się tej roboty, ja zaś zgodziłem się na to.
— I jakąż sumę otrzymaliście za podjęcie się tej pięknej wyprawy?
— Sto luidorów.
— Wcale nieźle — rzekł młody człowiek, uśmiechnąw-
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/569
Ta strona została przepisana.