Nie wiedzieliśmy, z kim się spotykamy... Lecz przekonałeś się pan sam, że dobrze pełnimy straż.
— Pańskie nazwisko? — zapytał oficer, zakrywając część oblicza fałdami płaszcza.
— Ależ to ja pana poproszę przedewszystkiem, mój panie — zaczął Atos, oburzony nieusprawiedliwionem badaniem, — ja pana proszę, abyś dał nam dowód, że masz prawo nas wypytywać.
— Pańskie nazwisko? — powtórzył po raz drugi jeździec, opuszczając teraz połę płaszcza tak, że można było dojrzeć jego oblicze.
— Pan kardynał!? — zawołał zdumiony muszkieter.
— Pańskie nazwisko? — powtórzył po raz trzeci Jego Eminencya.
— Atos — odrzekł muszkieter.
Kardynał skinął na giermka, aby się zbliżył.
— Ci trzej muszkieterowie pojadą z nami — odezwał się doń półgłosem. — Nie chcę, aby wiedziano, że wyjechałem z obozu; zabierając ich z sobą, będę miał pewność, że nie powiedzą o tem nikomu.
— Jesteśmy szlachtą, Wasza Eminencyo — rzekł Atos; — zażądaj od nas słowa honoru i nie kłopoc się tą sprawą. Dzięki Bogu, umiemy dochowywać tajemnicy.
Kardynał utkwił przeszywające spojrzenie w śmiałym mówcy.
— Masz pan doskonały słuch, panie Atosie — rzekł. — Posłuchaj jednak, co ci powiem: bynajmniej nie z powodu nieufności proszę was, panowie, abyście mi towarzyszyli, lecz jedynie dla zapewnienia sobie bezpieczeństwa. Jeżeli się nie mylę, towarzyszami pańskimi są panowie Portos i Aramis.
— Tak jest, Wasza Eminencyo — odpowiedział Atos, podczas gdy dwaj muszkieterowie, pozostający dotąd na uboczu, zbliżyli się z kapeluszami w ręku.
— Znam was, panowie — mówił kardynał, — znam was i wiem, że nie jesteście moimi przyjaciółmi, nad czem zresztą ubolewam... Wiem jednak także, że jesteście dzielną i prawą szlachtą i że można wam zaufać. Otóż, panie Atosie, bądź pan łaskaw towarzyszyć mi wraz ze swymi dwoma przyjaciółmi; będę miał z was
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/591
Ta strona została przepisana.