Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/596

Ta strona została przepisana.
XXIV.
O POŻYTKU Z RUR KOMINOWYCH PIECA.

Trzej nasi muszkieterowie dość szybko zrozumieli, że przez swą rycerskość i temperament zawadyacki mimowoli, a raczej zupełnie bezwiednie, załatwiając się z napastnikami, wyświadczyli przysługę jakiejś osobie, którą kardynał zaszczycał swą szczególną opieką.
Ale kto mógł być tą osobą? — oto pytanie, na które sobie narazie znaleźć odpowiedzi nie mogli. To też zaniechali wkrótce domysłów, i Portos, przywoławszy oberżystę, kazał mu podać kości do gry, poczem zasiadł z Aramisem przy stole i poczęli grać. Atos tymczasem chodził po pokoju i łamał sobie jeszcze głowę nad rozwiązaniem tej zagadki. Chodząc zaś i rozmyślając, za każdym razem, gdy mijał wnękę rozebranego do połowy pieca, którego drugi wylot znajdował się w pokoju na piętrze, słyszał urywki rozmowy, które wreszcie zwróciły jego uwagę. Zbliżył się do pieca i rozróżnił kilka zdań, które, jak sądził, miały niewątpliwie doniosłe znaczenie. Wobec tego skinął na towarzyszów, aby się uciszyli, i umieściwszy głowę we wnęce rozebranego pieca, słuchał.
— Proszę tedy o uwagę, milady — brzmiał głos kardynała, — gdyż sprawa ma znaczenie nader doniosłe. Niech pani siada; pomówimy o szczegółach.
— Słucham, Wasza Eminencyo — odpowiedział głos kobiecy, na dźwięk którego Atos zadrżał, poznawszy głos swej żony.
— Niewielki statek z angielską załogą pod wodzą zupełnie oddanego mi kapitana oczekuje na panią przy ujściu rzeki Charente, koło twierdzy La Pointe, i jutro o świcie rozwinie żagle.