Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/605

Ta strona została przepisana.
XXV.
MAŁŻEŃSTWO.

Kardynał, jak to słusznie przewidywał Atos, zakończył w kilku słowach rozmowę z milady i zeszedł na dół. Otworzywszy drzwi izby, gdzie Portos z Aramisem rozgrywali w tej chwili zawzięcie swą partyę, szybkiem spojrzeniem ogarnął wszystkie kąty sali i spostrzegł natychmiast, że brakuje jednego z muszkieterów.
— Gdzie pan Atos? — zapytał.
— Atos, Eminencyo — odpowiedział Portos, — wyruszył na zwiady, gdyż dowiedział się od oberżysty, że w powrotnej drodze może nam grozić niebezpieczeństwo.
— A panowie tymczasem coście tu robili?
— Graliśmy, Eminencyo — rzekł Portos, — i wygrałem od Aramisa pięć pistolów.
— Jesteście tedy gotowi wracać ze mną?
— Jesteśmy na rozkazy Waszej Eminencyi.
— Więc na koń, panowie! A spieszmy, bo już późno...
I rzekłszy to, kardynał, a za nim dwaj muszkieterowie wyszli przed oberżę. Przy bramie, trzymając konia kardynała za uzdę, czekał jego giermek, a nieco dalej widać było w ciemnościach nocnych dwóch żołnierzy i trzy konie. Żołnierze ci mieli odprowadzić milady do twierdzy La Pointe i nie odstępować jej aż do chwili, gdy wsiądzie na okręt.
Giermek, zapytany przez kardynała o Atosa, potwierdził to, co mówili o nim muszkieterowie. Jego Eminencya skinął ręką na znak zadowolenia i ruszył w powrotną drogę, zachowując te same środki ostrożności, jak poprzednio.
Zostawmy go, podążającego w kierunku obozu