D’Artagnan, przybywszy na wezwanie swych trzech przyjaciół do ich kwatery, zastał ich zgromadzonych razem. Atos oddawał się rozmyślaniu, Portos podkręcał wąsa, Aramis zaś modlił się z pięknej małej książeczki, oprawnej w niebieski aksamit.
— Do licha, moi panowie! — odezwał się d’Artagnan wchodząc, — mam nadzieję, że to, co mi chcecie powiedzieć, jest istotnie warte mego do was spaceru, i uprzedzam was, że, jeżeli jest przeciwnie, nie daruję wam tego, iż wezwaliście mię tutaj, zamiast pozwolić mi wypocząć po nocy, spędzonej po szturmie bastyonu. Och! czemuż nie byliście tam, panowie! mieliśmy gorącą rozprawę!
— Znajdowaliśmy się gdzieindziej, gdzie również było wcale gorąco — odpowiedział Portos, swoim zwyczajem podkręcając wąsa.
— Sza! — odezwał się Atos.
— Ho! ho! — rzekł d’Artagnan, zrozumiawszy lekkie zmarszczenie brwi muszkietera, — zdaje się, że mamy coś nowego.
— Aramisie — odezwał się Atos, — byłeś podobno onegdaj na śniadaniu w gospodzie Parpaillota?
— Tak jest.
— Jakże ci się tam podobało?
— Mojem zdaniem, jedzenie jest bardzo złe — odrzekł zapytany; — onegdaj był dzień postu, a tymczasem można było dostać tam tylko mięsa.
— Jakżeżto? — zapytał Atos, — w mieście portowem nie było ryb?
— Rybacy twierdzili — odrzekł Aramis, pogrążając
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/627
Ta strona została przepisana.
I.
BASTYON ŚWIĘTEGO GERWAZEGO.