Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/631

Ta strona została przepisana.

— Dobrze, proszę je tu przynieść — odparł Atos.
Oberżysta zastosował się do rozkazu, Atos zaś przywołał Grimauda, wskazał mu wielki kosz, stojący w kącie pokoju, i objaśnił gestem, że przyniesione mięsiwo trzeba zawinąć w serwety. Grimaud pojął, że panowie zamierzają zjeść śniadanie pod gołem niebem; wziął tedy koszyk, zapakował do niego mięsiwo, ułożył flaszki, poczem narzucił sobie kosz na ramię.
— Ale gdzież panowie zamierzacie jeść to śniadanie? — pytał gospodarz.
— Cóż to pana obchodzi? — przerwał Atos, — skoro płacę za nie zgóry.
I majestatycznym ruchem cisnął na stół dwa pistole.
— Czy wydać resztę, panie oficerze? — pytał gospodarz.
— Nie trzeba. Dodaj nam pan tylko dwie flaszki wina szampańskiego; reszta pieniędzy będzie odszkodowaniem za zastawę.
Oberżysta nie zarobił tak dużo, jak mu się na razie zdawało, — to też zawiedzioną nadzieję nagrodził sobie w ten sposób, że, zamiast wina szampańskiego, włożył do kosza dwie flasze wina andegaweńskiego.
— Panie de Busigny — odezwał się Atos, — czy pozwolisz mi pan nastawić mój zegarek wedle pańskiego, czy też nastawisz swój wedle mojego?
— Z największą chęcią — odparł szwoleżer, wydobywając z kieszeni kamizelki wspaniały zegarek, ozdobiony dyamentami. — Jest w tej chwili godzina pół do ósmej — dodał.
— Godzina siódma, minut trzydzieści pięć — rzekł Atos; — innemi słowy, wiemy teraz, że mój zegarek spieszy o pięć minut.
I czterej młodzi ludzie, pożegnawszy obecnych, osłupiałych ze zdumienia, wyszli z oberży, kierując swe kroki w stronę forteczki Świętego Gerwazego. Grimaud szedł za nimi z koszykiem na ramieniu, nie wiedząc, dokąd dąży; ale, przyzwyczajony do biernego posłuszeństwa, jakie wpoił weń Atos, nie myślał i teraz o to zapytywać. Dopóki czterej przyjaciele nasi znajdowali się w obrębie obozu, żaden z nich nie przemówił ani słowa. Zresztą ciągnąła za nimi gromadka ciekawych, którzy, do-