naiwną wiarą w siebie, jaką odznaczają się poeci. — Ale wtajemniczcież mię w szczegóły, bo słyszałem tylko tak, mimochodem, że ta pani to wielkie ladaco, czego zresztą miałem dowód, słuchając jej rozmowy z kardynałem.
— Ciszej, do dyabła! — krzyknął Atos.
— Nie znam tedy szczegółów — mówił dalej Aramis.
— I ja także — oświadczył Portos.
D’Artagnan i Atos przez chwilę spoglądali na siebie w milczeniu, — wreszcie Atos, bledszy w tej chwili, niż zwykle, skinął potakująco, z czego d’Artagnan zrozumiał, że może mówić, więc rzekł:
— Otóż, mojem zdaniem, należałoby napisać tak: „Milordzie! Bratowa pańska jest zdeklarowaną zbrodniarką. Przedewszystkiem starała się o zabicie pana, aby zagarnąć pański majątek. Nie mogła jednak poślubić pańskiego brata, albowiem była już zamężna we Francyi, gdzie została...“
D’Artagnan zawahał się, jakby szukając odpowiedniego słowa, i spojrzał na Atosa.
— „Wypędzona przez męża“ — dokończył Atos.
— „Ponieważ była napiętnowana“ — mówił dalej d’Artagnan.
— Ależ to okropne! — zawołał Portos. — Chciała zabić swego szwagra?
— Tak.
— Była zamężna? — pytał Aramis.
— Tak.
— I mąż jej przekonał się, że ma ona wypalony na ramieniu znak lilii? — zawołał Portos.
— Tak.
Te trzy potwierdzenia wypowiadał Atos głosem, w którym drżał cały tragizm jego duszy.
— A kto widział ten kwiat lilii? — pytał Aramis.
— D’Artagnan i ja, albo raczej, aby zachować porządek chronologiczny, ja i d’Artagnan — odpowiedział Atos.
— I mąż tej nikczemnej istoty jeszcze żyje? — indagował Aramis.
— Żyje.
— Jesteś tego pewny?
— Jak najpewniejszy.
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/661
Ta strona została przepisana.