Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/678

Ta strona została przepisana.

W pięć minut przybili do brzegu. Oficer wyskoczył i podał rękę milady. W pobliżu oczekiwał powóz.
— Czy to dla nas jest przeznaczona ta kareta? — spytała milady.
— Tak, pani — odparł oficer.
— A jak daleko stąd do hotelu?
— Znajduje się on na drugim końcu miasta.
— Zatem jedźmy — rzekła milady i śmiałym ruchem wsiadła do powozu.
Oficer dopilnował, by kufry podróżne przytroczono z tyłu karety, poczem wsiadł do powozu i, ulokowawszy się obok milady, zamknął drzwiczki. Woźnica zaś na ten dźwięk, nie czekając rozkazu i nie pytając o cel podróży, zaciął konie, i kareta pomknęła w uliczki miasta.
Tak niezwykłe przyjęcie na ziemi angielskiej nastręczyło milady wiele tematu do rozmyślań. Ze zaś po kilku próbach przekonała się, iż oficer nie jest wcale usposobiony do rozmowy, wcisnęła się w głąb pojazdu i poczęła rozważać kolejno wszystkie przypuszczenia, jakie się jej nasuwały.
Po upływie jakiegoś kwadransa, zdziwiona przedłużającą się zbyt jazdą, nachyliła się ku drzwiczkom, aby zobaczyć, gdzie się znajduje, i stwierdziła z pewnem zdumieniem, że naokół nie widać wcale domów; w ciemnościach nocy migały tylko przydrożne drzewa, jak czarne widma, biegnące szybko jedno za drugiem.
Milady wzdrygnęła się.
— Jesteśmy za miastem? — odezwała się.
Młody oficer milczał.
— Uprzedzam pana, że nie pojadę dalej, jeżeli mi pan nie powiesz, dokąd mię wieziesz!
I na tę groźbę nie było odpowiedzi.
— Panie! tego już zawiele! — zawołała milady. — To już najoczywistszy gwałt! — I poczęła krzyczeć. Na pomoc! ratujcie!
Nikt jednak na to wołanie nie odpowiedział; oficer siedział nieruchomy, jak posąg, a powóz pędził dalej z niezmienioną szybkością.
Milady spojrzała na swego towarzysza jednym z tych spojrzeń, które rzadko kiedy chybiały celu, i gniew roz-