goś podstępu? Czy ten młody człowiek nie został nasłany przez Jego Eminencyę? Czy nie przychodził poto, aby zastawić jakieś sidła? Może ten rzekomy d’Artagnan był tylko emisaryuszem kardynała, którego chciano wprowadzić do jego domu, aby najpierw pozyskał jego zaufanie, a potem go zgubił, jak się to tysiąckrotnie działo w owe czasy! Spojrzał na d’Artagnana jeszcze przenikliwszym wzrokiem, aniżeli za pierwszym razem. Ale uspokoił się zaraz nieco, widząc to oblicze, tryskające przebiegłą roztropnością i afektowaną uniżonością.
— Nie ulega wątpliwości, że to Gaskończyk — pomyślał, — ale może być nim zarówno dla kardynała, jak dla mnie. Zobaczmy, trzeba go wziąć na próbę.
— Mój przyjacielu — rzekł powoli, — pragnę, jako synowi mojego starago przyjaciela, ponieważ opowieść twoją o utraconym liście uważam za prawdziwą, pragnę więc, jak powiadam, wynagrodzić ci chłód, który poprzednio odczułeś w mojem powitaniu, i wyjawić ci tajniki naszej polityki. Otóż król jegomość i kardynał są najlepszymi przyjaciółmi; wszystkie ich pozorne waśnie mają jedynie na celu wprowadzić w błąd głupców. Nie chciałbym zaś, aby mój ziomek, piękny i dzielny kawaler, posiadający wszelkie warunki, by się wybić, dał się zmanić tymi obłudnymi pozorami i, jak dudek, pozwolił się złapać w matnię, z powodu której już tylu innych się zgubiło. Wiedz zatem, że jestem najzupełniej oddany tym dwom potężnym panom i że wszystkie moje postępki mają tylko to na celu, aby służyć królowi i panu kardynałowi, który jest jednym z najświetniejszych geniuszów, jakich wydała Francya. A teraz, młodzieńcze, zastosuj się do tego, i jeżelibyś, czyto z powodów rodzinnych, czyto z powodu twoich stosunków, czy wreszcie wskutek osobistego popędu, żywił niechęć ku kardynałowi, nieprzyjaźń, jaką widzimy objawiającą się u szlachty, w takim razie pożegnaj mnie i rozstańmy się. Będę ci pomagał w tysiącznych wypadkach życia, ale nie chcę, abyś był związany moją osobą. Mam nadzieję, że tą szczerością pozyskam w tobie w każdym razie przyjaciela, ponieważ jesteś aż do tej chwili pierwszym młodzieńcem, z którym rozmawiam tak otwarcie.
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/69
Ta strona została przepisana.