waga oraz zdolność postanawiania wracają jej szybko. Zresztą trwoga i poczucie słabości nigdy zbyt długo w tej niezbadanej duszy nie gościły.
Zanim udała się na spoczynek, przypomniała sobie jeszcze i rozważyła w umyśle wszystkie szczegóły zachowania się swych wrogów, zdała sobie sprawę z wszystkich drobiazgów, z każdego słowa, z każdego kroku, z każdego poruszenia, z każdego znaku, przyczem nawet chwile milczenia nie uszły jej analizy, i na podstawie tego rozważania, głębokiego, sprawnego a umiejętnego, doszła do wniosku, że, pomimo wszelkich pozorów, z obu jej prześladowców łatwiej było zadać ranę Feltonowi, niż lordowi.
Jedno przedewszystkiem słowo szwagra zaważyło pokaźnie w jej umyśle.
„Gdybym był posłuchał twojej rady...“ — tak właśnie powiedział lord Winter do Feltona.
A zatem Felton ujmował się za nią widocznie, skoro lord Winter nie chciał posłuchać jego rady.
— Nie wiem, czy młodzieniec ten jest słaby, czy silny — pomyślała milady, — lecz bądź-co-bądź ma on w duszy iskrę litości. Otóż iskrę tę rozniecę w pożar, który go pochłonie.
Po chwili zaś rozważała dalej:
— Co się tyczy mego miłego szwagra, zna on mię nazbyt dobrze... obawia się mnie i wie, co go czeka, gdyby mi się udało wymknąć z rąk jego. Z tej strony więc niewarto nic próbować. Tak! z Feltonem jest łatwiejsza sprawa: to człowiek młody, naiwny, o czystej duszy i, jak się zdaje, cnotliwy; na niego więc można znaleźć skuteczny sposób, który go zgubi...
Z tą myślą położyła się na łóżku i zasnęła, a po chwili lekki uśmiech rozchylił jej wargi. Widząc ją teraz, myślałbyś, że masz przed sobą młodą dziewczynę, marzącą we śnie o wianku kwiatów, którym ozdobi piękną swą głowę w najbliższe święto.