Te dwa słowa Feltona „swoje nabożeństwo“ i krótkie na niego spojrzenie pouczyły ją o ważności odpowiedzi, która miała wyjść z jej ust.
Dzięki wrodzonej szybkości, z jaką zawsze pracował jej umysł, nie potrzebowała wcale zastanawać się nad słowami, — miała je gotowe już na ustach:
— Jakto? — odpowiedziała z akcentem pogardy, dostosowanym do tonu, jaki zasłyszała w głosie młodego oficera, — jakto mam odmawiać to „nabożeństwo“? Lord Winter, będący fałszywym katolikiem, wie doskanale, że jestem innego wyznania... I to jest zapewne nowa pułapka, jaką na mnie zastawia...
— A jakiegoż jesteś pani wyznania? — zapytał Felton ze zdziwieniem, którego, mimo całej mocy panowania nad sobą, nie zdołał zupełnie ukryć.
— Wyznam to — zawołała milady z udaną egzaltacyą — dopiero w tym dniu, kiedy już dosyć wycierpię za moją wiarę.
Przelotne spojrzenie na Feltona przekonało milady, jaki wyłom uczyniła temi słowy w jego nieprzejednanem dotychczas względem niej usposobieniu.
Młody oficer stał jednak milczący i nieruchomy, — tylko w spojrzeniu jego można było czytać wyraźnie.
— Znalazłam się w ręku nieprzyjaciół — mówiła dalej milady tonem, który musiał budzić pokrewne oddźwięki w duszy purytanina. — Wszystko mi jedno, czy Bóg mię ocali, czy zginę za moją wiarę! Oto moja odpowiedź. Proszę bardzo, zanieś ją pan lordowi Winterowi. Tę książkę zaś — mówiła dalej, wskazując palcem modlitewnik, lecz nie dotykając go, jakgdyby obawiała się, że splami się samem dotknięciem, — tę książkę zaś możesz pan zabrać do własnego użytku, albowiem jesteś bezwątpienia podwójnie wspólnikiem lorda Wintera: wspólnikiem w jego prześladowaniach i wspólnikiem w jego herezyi.
Felton nie odpowiedział. Zabrawszy książkę z tym samym gestem wzgardy, z jakim ją przed chwilą składał na stole, wyszedł zamyślony.
Lord Winter przybył odwiedzić bratowę około godziny
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/718
Ta strona została przepisana.