dał na nią olśniony. Zdawało mu się niemal, że widzi w tej chwili przed sobą anioła, którego głos słyszał tak niedawno.
— Tak jest — odpowiedział, — zakłócasz pani spokój ludzi, którzy mieszkają w tym zamku.
I biedny szaleniec nie spostrzegał nawet, że odpowiedź ta nie ma związku z tłómaczeniem milady i że pozwala tej kobiecie zajrzeć okiem rysia w najgłębsze tajniki jego serca.
— Nie będę już śpiewała — rzekła milady, spuszczając oczy i nadając swemu głosowi możliwie największą słodycz, a swej postawie wyraz najgłębszej rezygnacyi.
— Nie, nie, pani! — odparł Felton. — Proszę tylko, niech pani śpiewa nieco ciszej, zwłaszcza w nocy.
Powiedziawszy to, oficer oddalił się szybko z pokoju, czując, że nie potrafi dłużej postępować z należną wobec uwięzionej surowością.
— Dobrze zrobiłeś, panie poruczniku — odezwał się żołnierz. — Te pieśni zakłócają spokój duszy... Choć, co prawda, można się ostatecznie przyzwyczaić do tego... Ona śpiewa wcale pięknie.