A więc udało się nareszcie milady przywabić do siebie Feltona. Nie było to jednak wszystko; należało teraz zatrzymać go przy sobie, a raczej doprowadzić do tego, by został z nią sam-na-sam. Milady zdawała sobie dotąd tylko bardzo niejasno sprawę, jakiego użyć środka, by ten cel osiągnąć.
Nie koniec na tem: trzeba było skłonić go do mówienia, aby rozmowa ta przyniosła pożądane owoce. Milady wiedziała, że głos jej ma nieprzezwyciężony urok, że obejmuje całą niezmierzoną skalę tonów — od ludzkiego słowa aż do anielskich wprost dźwięków.
A jednak, pomimo tych wszystkich ponęt, mogła się jeszcze zawieść; Felton był uprzedzony i przygotowany na wszelkie z jej strony pokusy.
Odtąd poczęła zwracać baczną uwagę na każde poruszenie młodego oficera, na każdy jego gest, na każde spojrzenie, nawet na szybkość oddechu, w którymby się można dopatrzyć głębszego westchnienia, a słowa jego ważyła z taką ścisłością, że nawet najdrobniejsza zmiana w tonie nie mogła ujść jej uwagi.
Wreszcie wystudyowała wszystko, niby utalentowany artysta, który otrzymał nową rolę w nieznanej mu sztuce.
Znacznie łatwiej było dla milady dać sobie radę z lordem Winterem. Wobec niego postanowiła zachowywać się nadal tak, jak dni poprzednich: milczeć z godnością w jego obecności, od czasu do czasu doprowadzać go do oburzenia przesadną pogardą lub obelżywem słowem, zmuszać go kiedy-niekiedy do pogróżek i gwałtów, coby tem bardziej uwydatniało jej rezygnacyę. Taki był jej plan. A młody jej nadzorca miał być tego świad-
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/724
Ta strona została przepisana.
IX.
TRZECI DZIEŃ NIEWOLI.