kiem; chociażby nawet nie odzywał się, musiał to widzieć i słyszeć.
Rano. jak zazwyczaj, przyszedł Felton — i milady pozwoliła mu się zająć śniadaniem, nie zwracając się do niego ani słówkiem. W chwili, gdy już miał wychodzić, wydało się jej, że chce coś powiedzieć. Ale zawahał się jakby, i nie uszło uwagi milady, że z pewnym wysiłkiem zamknął w sercu słowa, chcące mu się wydrzeć na wargi, poczem wyszedł.
Około południa przybył lord Winter.
Był pogodny dzień zimowy; promienie bladego angielskiego słońca, które świeci, lecz nie grzeje, przedzierały się poprzez kraty celi więziennej.
Milady wyglądała przez okno, udając, że nie słyszy skrzypnięcia otwieranych drzwi.
— Aha! — odezwał się lord Winter. — Odegrawszy komedyę, odegrawszy następnie tragedyę, udajemy teraz, że nas dręczy melancholia.
Uwięziona nie odpowiedziała.
— Tak, tak! — mówił dalej, — pojmuję to dobrze. Chciałabyś pani znajdować się teraz, jako wolny człowiek, na tem wybrzeżu; pragnęłabyś wsiąść na jaki dobry statek i pruć fale tego morza o szmaragdowej zieleni; pragnęłabyś przytem, bądź na lądzie, bądź na morzu, zgotować mi jedną z tych zasadzek, jakie tak świetnie umiesz obmyślać. Cierpliwości! cierpliwości! Za cztery dni znajdziesz się na tem wybrzeżu, za cztery dni znajdziesz się na tak szerokiem morzu, że szerszego trudno już żądać... bo za cztery dni uwolnię Anglię od twojej obecności.
Milady złożyła ręce i podniosła piękne swe oczy ku niebu.
— Boże! Boże! — rzekła z anielskim wdziękiem w ruchu i w słowie, — przebacz temu człowiekowi, jak ja mu przebaczam!
— Módl się, módl, niegodna! — zakrzyknął baron. — Twoja prośba jest o tyle szlachetniejsza, że znajdujesz się w ręku człowieka, który nie przebaczy ci nigdy.
I wyszedł.
W chwili, gdy otwierał i zamykał drzwi, milady do-
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/725
Ta strona została przepisana.