Milady, odniósłszy już połowiczne w swej sprawie zwydęstwo, poczuła w sobie zdwajające się siły.
A zwycięstwo to nie było łatwe.
Dotychczas miewała do czynienia z ludźmi, ulegającymi pokusom, z ludźmi, których wychowanie dworskie popychało szybko w zastawione przez nią sieci. Milady była dostatecznie piękną, by pokonać wszelki opór wobec swych wdzięków, — była dość mądrą, by zwalczyć wszelkie wyrzuty sumienia.
Tym razem jednak walczyła z naturą zamkniętą w sobie, pierwotną i znieczuloną przez surowość obyczajów. Głęboka wiara Feltona i gorliwość w pełnieniu obrządków religijnych były w jego duszy tymi czynnikami, którym zawdzięczał swą oporność przeciwko pokusom. W tej zapalnej głowie roiło się zresztą tyle szerokich planów, tyle chaotycznych zamiarów, że nie było tam już miejsca na jakąś miłość lub pożądania zmysłowe, podsycane zazwyczaj u młodych ludzi i potęgowane przez brak zajęcia oraz przedwczesne zepsucie. A jednak milady uczyniła w tej duszy wyłom, — przez udaną cnotę uczyniła wyłom w sądach człowieka, straszliwie ku niej uprzedzonego, — przez swoją piękność uczyniła wyłom w sercu i zmysłach człowieka skromnego i czystego. A wypróbowawszy już dostatecznie ten najbardziej oporny organizm duchowy, który wiara i natura broniły od pokus, mogła też zdać sobie milady sprawę z rozległości środków, jakimi wobec niego rozporządza.
Pomimo wszakże wiary w owe środki, ogarniało ją kilkakrotnie w ciągu tego wieczora pewne zwątpienie, — zwątpienie w szczęśliwą swą gwiazdę i nawet we własne
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/744
Ta strona została przepisana.
X.
PIATY DZIEŃ NIEWOLI.