Felton, przeszedłszy się po korytarzu, odszedł, nie zaglądając tym razem do jej pokoju.
Nastąpiła wreszcie północ, a wraz z nią zmiana straży. Od tej chwili milady oczekiwała niecierpliwie nadejścia Feltona. Jakoż po upływie dziesięciu minut posłyszała jego kroki.
Podszedł do pełniącego straż żołnierza i rzekł:
— Pod żadnym pozorem nie oddalaj się od tych drzwi. Pamiętaj, że poprzedniej nocy milord ukarał żołnierza, który na chwilę opuścił swój posterunek, i nie usprawiedliwiło go nawet to, że ja sam podczas jego nieobecności stanąłem na straży.
— Wiem o tem — odpowiedział żołnierz.
— Zalecam ci jak największą baczność. Ja sam — dodał — wejdę jeszcze raz do pokoju tej kobiety, gdyż wiem, że nosi się z samobójczymi zamiarami, i mam rozkaz czuwania nad nią.
— Dobrze! — szepnęła milady. — Surowy purytanin zaczyna kłamać.
Żołnierz w odpowiedzi na oświadczenie Feltona zaśmiał się głośno.
— Do licha, mój poruczniku! — rzekł, — rozkazy tego rodzaju nie są nieszczęściem, zwłaszcza, jeżeli milord polecił ci otoczyć ją opieką nawet... w łóżku.
Felton zarumienił się. W innych okolicznościach za podobne żarciki byłby złajał żołnierza, — ale nieczyste. sumienie odzywało się w nim nazbyt głośno, by usta odważyły się przemówić.
— Bądź gotów na moje zawołanie — rzekł, — a gdyby kto nadchodził, zawiadomisz mnie.
— Dobrze, poruczniku — odparł żołnierz.
Gdy Felton wszedł do pokoju, milady powstała z krzesła.
— Jesteś więc — rzekła.
— Przyrzekłem, że przyjdę — odpowiedział Felton, — i dotrzymuję słowa.
— Ale przyrzekłeś mi jeszcze coś innego.
— Co? na Boga! — zawołał młody człowiek, który, mimo panowania nad sobą, uczuł, że kolana chwieją się pod nim, a zimny pot występuje na czoło.
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/747
Ta strona została przepisana.