— Przyrzekłeś, że przyniesiesz mi nóż i po naszej rozmowie pozostawisz mi go na chwilę...
— Nie mów pani o tem — rzekł Felton. — Niema tak rozpaczliwego położenia, któreby usprawiało stworzoną przez Boga istotę do odebrania sobie życia. Zresztę zastanowiłem się i przyszedłem do wniosku, że nie mogę obciążać mego sumienia takim grzechem.
— Ach! zastanowiłeś się! — odrzekła milady, siadając na krześle i uśmiechając się pogardliwie. — I ja namyśliłam się także.
— Jakto? — Namyśliłam się, że nie mogę nic wyznać człowiekowi, który nie dotrzymuje danego słowa.
— Boże mój! — szepnął Felton.
— Możesz pan odejść — oświadczyła milady; — nic panu nie powiem.
— Oto nóź! — rzekł Felton, wydobywając z kieszeni broń, którą, stosownie do przyrzeczenia, przyniósł z sobą, lecz którą wahał się oddać do rąk uwięzionej.
— Daj go pan — zawołała milady.
— Co pani zamierzasz z nim uczynić?
— Ręczę honorem, że oddam go panu w tej chwili; położysz go pan na stole, i pozostanie tutaj pomiędzy tobą a mną.
Felton podał broń. Milady obejrzała rękojeść i końcem palca zbadała ostrze.
— Tak — rzekła, oddając nóż młodemu oficerowi, — to wcale piękna i dobra stal... Widzę teraz, że jesteś mi przyjacielem, Feltonie.
Oficer wziął nóż i położył na stole.
Milady, widząc to, skinęła z zadowoleniem głową.
— A teraz słuchaj — powiedziała.
Zalecenie to było niepotrzebne, gdyż młody oficer stał przed nią i gorączkowo wyczekiwał, co mu powie.
— Feltonie! — mówiła milady z powagą i melancholią, — cobyś uczynił, gdyby twoja siostra, córka twego ojca, opowiedziała ci taką smutną historyę:
„Młoda jeszcze i na nieszczęście piękna, wpadłam w zastawione na mnie sidła, lecz oparłam się; otoczono mię matnią niegodziwości i gwałtów, lecz nie ugię-
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/748
Ta strona została przepisana.