mnienie jakiejś przebytej drogi, turkotu kół powozowych, strasznego marzenia, które wyczerpało moje siły, ale wszystko to ciemno i niewyraźnie majaczyło w mych myślach; zdawało mi się niemal, że wypadki te złączone są z innem jakiemś życiem, nie mojem własnem, a jednak związanem ze mną fantastyczną dwoistością.
„Stan, w jakim się znajdowałam, wydawał mi się przez czas pewien tak dziwnym, że gotowa byłam uważać wszystko za ułudę senną. Podniosłam się chwiejnym ruchem i ujrzałam, że suknie moje leżą obok na krześle, podczas gdy nie przypominałam sobie wcale, abym się rozbierała lub kładła do łóżka. Powoli rzeczywistość poczęła mi stawać jasno przed oczyma, budząc trwogę i wstyd dziewiczy. Byłam w jakimś obcym, nieznanym sobie domu. O ile mogłam wnosić z blasków słonecznych, dzień zbliżał się już ku schyłkowi. Ponieważ zasnęłam wieczorem dnia poprzedniego, więc sen mój trwał prawie całą dobę. Co się stało w ciągu tego długiego snu?
„Ubrałam się z największym możliwie pośpiechem, lecz nie bez trudu, gdyż działanie narkotyku niezupełnie jeszcze ustało, i pewna ociężałość paraliżowała mi ruchy. Zauważyłam, iż pokój przygotowany był na przyjęcie kobiety; największa wykwintnisia nie mogłaby żądać żadnych zmian w jego urządzeniu, — rozejrzenie się dokoła zadowolniłoby wszystkie jej wymagania.
„Nie byłam zapewne pierwszą kobietą, zamkniętą w tem wspaniałem więzieniu. Ale pojmujesz, Feltonie, że im piękniejszem mi się ono wydawało, tem większą przejmowało mię obawą.
„Tak, to było więzienie! Bo nadaremno szukałam jakiegoś wyścia, nadaremno uderzałam w ściany w nadziei, że znajdę może drzwi ukryte, — mur odbrzmiewał wszędzie głucho i pełno.
„Ze dwadzieścia razy obeszłam pokój dokoła, poszukując jakiegokolwiek otworu — nadaremno. Wreszcie, wyczerpana wysiłkiem i przestrachem, upadłam na krzesło.
„Tymczasem zbliżała się noc, a równocześnie rosło
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/750
Ta strona została przepisana.