Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/759

Ta strona została przepisana.

„W drugą noc z rządu drzwi otwarły się znowu. Leżałam na posadzce, i zaczęły mię już opuszczać siły.
„Słysząc odgłos kroków, uniosłam się na ręku, a w tejże chwili ozwał się głos, brzmiący nazbyt strasznie w mych uszach, bym go nie rozpoznała natychmiast.
„— Może nareszcie uspokoiliśmy się już trochę i jesteśmy gotowi zapłacić obietnicą milczenia za naszą wolność?... Słuchaj! — dodał, — jestem łaskawym panem, a chociaż nie lubię purytanów, to jednak oddaję im sprawiedliwość, podobnie, jak i purytankom, gdy są ładne. A zatem złóż tylko przysięgę na krzyż; nie żądam nic więcej.
„— Na krzyż? — zawałałam, podnosząc się z ziemi, bo już sam dźwięk znienawidzonego głosu podniecił me siły, — na krzyż? Otóż przysięgam, że żadna obietnica, żadna groźba, żadne tortury nie zamkną mi ust; przysięgam na krzyż, że okrzyczę cię wszędzie, jako zbójcę, jako złodzieja czci, jako nikczemnika; przysięgam na krzyż, że, jeżeli kiedykolwiek się stąd wydostanę, poruszę świat cały, błagając o pomstę nad tobą! Strzeż się! — rzekł groźnie głosem, jakiego nigdy przedtem nie słyszałam. — Pozostaje mi jeszcze jeden niezawodny środek, którego jednak nie chciałbym użyć, chyba w ostateczności... środek niezawodny, aby ci zamknąć usta, a przynajmniej zapobiedz, by ktoś mógł dać wiarę twoim słowom.
„Zebrałam wszystkie siły i odpowiedziałam mu na to wybuchem śmiechu.
„Zrozumiał, że odtąd trwać będzie między nami wieczysta walka, walka na śmierć i życie.
„— Słuchaj! — rzekł, — pozostawiam ci jeszcze resztę tej nocy i dzień jutrzejszy do namysłu. Zastanów się: przyrzeknij milczeć, a bogactwa, szacunek ludzki, nawet dostojeństwa staną się twym udziałem; natomiast, jeżeli będziesz groziła rozgłosem, skażę cię na hańbę.
„— Pan? — zawołałam, — pan?
„— Na pohańbienie wieczyste, niezmazalne!
„— Pan? — powtarzałam, doznając wrażenia, iż mówi do mnie człowiek szalony.
„— Tak jest, ja! — odpowiedział.