z liści; jęczała też dziko, jak orkan, a głos jej ginął w zamęcie głosów przyrody, która również zdawała się jęczeć i skarżyć.
Nagle usłyszała puknięcie w szybę i w świetle błyskawicy ujrzała poza kratami twarz ludzką.
Podbiegła do okna i otworzyła je.
— Felton! — krzyknęła. — Więc jestem uratowana!
— Tak, to ja — odparł Felton. — Lecz cicho! na Boga! Potrzebuję czasu na przepiłowanie krat. Uważaj, aby cię nie spostrzeżono przez okienko we drzwiach.
— Och! — zawołała milady, — okienko to zabito dzisiaj deską. To nowy dowód, że Bóg nam dopomaga, Feltonie.
— Tak, Bóg im rozum odebrał — rzekł młody purytanin.
— Co mam czynić? — pytała milady.
— Nic! Zamknij tylko okno i udaj się na spoczynek, lub przynajmniej połóż się w ubraniu na łóżku. Skoro ukończę pracę, zastukam w szybę, Ale czy zdołasz pójść za mną?
— Och! podołam wszystkiemu.
— A rana?
— Sprawia mi dużo cierpienia, lecz nie przeszkodzi w ucieczce.
— Bądź więc gotowa na pierwszy mój znak.
Milady zamknęła okno, zgasiła lampę i, posłuszna zaleceniu Feltona, położyła się w ubraniu do łóżka. Wśród huku burzy słyszała kiedy-niekiedy zgrzyt piły, przecinającej kratę, a w świetle każdej błyskawicy dostrzegała poza szybami cień Feltona.
Tak minęła godzina, podczas której milady, prawie bez tchu, oblewała się zimnym potem przy każdym szmerze, zasłyszanym na korytarzu. Była to dla niej jedna z tych chwil, które w pewnych okolicznościach wydają się długiemi, jak całe lata.
Po upływie godziny Felton zastukał powtórnie.
Milady zerwała się z łóżka i pobiegła otworzyć okno.
Wskutek wypiłowania dwóch krat powstał w niem otwór, przez który człowiek mógł się przesunąć.
— Czy jesteś gotowa? — spytał Felton.
— Tak. Czy mam zabrać co z sobą?
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/772
Ta strona została przepisana.