W chwilę później stanęli na pokładzie okrętu.
— Kapitanie! — rzekł Felton, — oto osoba, o której ci mówiłem, a którą masz pan przewieźć do Francyi w zdrowiu i bezpieczeństwie.
— Za cenę tysiąca pistolów — zauważył kapitan.
— Pięćset już wypłaciłem panu.
— Istotnie — rzekł kapitan.
— A oto drugie pięćset — oświadczyła milady, sięgając do sakiewki.
— Nie! — przerwał kapitan, — umowa może być tylko jedna, a ja zawarłem ją już z tym młodym panem; drugie pięćset pistolów należeć mi się będą dopiero z chwilą przybycia do Boulogne.
— A czy dopłyniemy tam?
— Zdrowo i szczęśliwie — rzekł kapitan; — zaręczam honorem Jakóba Buttlera.
— Dobrze! — odpowiedziała milady. — Ufam pańskiemu słowu. I jeżeli go pan dotrzymasz, dam ci nie pięćset, lecz tysiąc pistolów.
— Niech żyje piękna pani! — zawołał kapitan. — Oby Bóg raczył mi częściej zsyłać tak zacne osoby, jak Wasza Łaskawość.
— Tymczasem — rzekł Felton — zawieziesz nas pan do tej małej zatoki... wiesz pan zresztą, dokąd, bo mówiliśmy już o tem.
Zamiast odpowiedzi, kapitan dał załodze odpowiednie rozkazy, i okręt podniósł kotwicę.
Podczas tej przeprawy Felton opowiedział milady zdarzenia ostatniej doby. Oto, zamiast udać się odrazu z poleceniem lorda Wintera do Londynu, wynajął ten mały statek, wrócił pod zamek i, wbijając w mur od strony okna jej pokoju żelazne klamry, by znaleźć oparcie dla nóg, dostał się do krat okna, u których umocował drabinę sznurową. Reszta była już milady wiadoma.
Obawiając się, czy Felton wytrwa w powziętym zamiarze zamordowania Buckinghama, postanowiła milady umocnić go w tem. Lecz, zaledwo zaczęła o tem mówić, przekonała się, że młodego fanatyka trzeba raczej miarkować, niż podtrzymywać w zamiarze.
Umówiono się w końcu, że milady będzie czekała na
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/777
Ta strona została przepisana.