Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/798

Ta strona została przepisana.

Trzej przyjaciele wbiegli natychmiast do gospodniej izby, — lecz d’Artagnan wyminął ich szybko, kierując się do drzwi, by skoczyć na konia. Zatrzymali go jednak na progu.
— Do licha! d’Artagnanie! dokąd lecisz? — pytał Atos.
— To on! — wołał d’Artagnan zmieszany, a pot wystąpił mu na czoło. — To on! Pozwólcie mi go dopędzić!
— Kogo? — zapytał Atos.
— Tego człowieka!
— Jakiego człowieka?
— Tego nędznika... To mój zły geniusz, którego spotykałem zawsze, ilekroć groziło mi jakieś nieszczęście... ten sam, którego ujrzałem po raz pierwszy, gdy towarzyszył owej strasznej kobiecie... ten sam, którego ścigając, naraziłem się na zajście z naszym przyjacielem Atosem... ten sam, którego widziałem jeszcze w owym dniu, gdy pani Bonacieux została porwana... Teraz poznałem go! to on we własnej osobie! Widziałem go dobrze, gdy wicher podwinął mu płaszcz i zerwał kapelusz z głowy.
— Do licha! — odezwał się Atos zakłopotany.
— Na koń, panowie! na koń! dogonimy go z pewnością...
— Mój drogi! — rzekł Aramis, — zastanów się, że pojechał on w stronę przeciwną celowi naszej drogi, że ma świeżego wierzchowca, podczas gdy nasze konie są zmęczone, i możemy je tylko forsowną jazdą dobić, nie mając zgoła nadziei, iż go dościgniemy. Pozostaw tedy zemstę na kiedy-indziej, d’Artagnanie, a natomiast ratujmy kobietę.
Tymczasem, gdy trzej przyjaciele powstrzymywali d’Artagnana, puścił się za jeźdzcem w pogoń chłopiec stajenny z jakimś papierem w ręku, wołając:
— Panie! panie! ten papier wyleciał panu z kapelusza! Panie! panie!
— Mój przyjacielu! — zawołał na chłopca d’Artagnan, — masz tu pół pistola za ten kawałek papieru.
Chłopiec na te słowa zawrócił.