D’Artagnan nie znał nikogo w Paryżu. Dlatego też udał się na spotkanie z Atosem bez świadków, postanawiając zadowolnić się tymi, których wybierze jego przeciwnik. Miał zresztą szczery zamiar wytłómaczyć się przed dzielnym muszkieterem w sposób przyzwoity, choć bez okazania lękliwości, obawiał się bowiem wyniku pojedynku, który zazwyczaj bywa przykry w wypadku tego rodzaju, gdy człowiek młody i silny walczy z przeciwnikiem rannym i osłabionym: jeżeli zostanie pokonany, powiększa tryumf swego rywala, — jeżeli odniesie zwycięstwo, oskarżają go o przystępstwo i nazbyt tanią odwagę.
Zresztą albo przedstawiliśmy źle charakter naszego poszukiwacza przygód, albo też czytelnik zauważył już, że d’Artagnan nie był bynajmniej pospolitym charakterem. Tak więc, powtarzając sobie w duchu, że nie zdoła uniknąć śmierci, nie myślał wcale zejść z tego świata, jak baranek, jakby to może uczynił ktoś inny, mniej odważny i mniej ambitny, gdyby się znalazł na jego miejscu. Zastanawiał się nad rozmaitością usposobień tych, z którymi miał stanąć do walki, i zaczynał coraz jaśniej oceniać położenie. Miał nadzieję, że, dzięki lojalnemu wytłómaczeniu się, na jakie był przygotowany, pozyska sobie w Atosie przyjaciela, którego wielkopański wygląd i poważny wyraz twarzy bardzo mu się podobały. Cieszył się na myśl, że nastraszy Portosa przygodą z szarfą, o której mógłby opowiadać całemu światu, gdyby nie został odrazu zabity, a opowiadanie takie, w zręcznej przedstawione formie, musiałoby okryć Portosa śmiesznością. Wreszcie nie uczuwał zbyt wielkiej obawy przed skrytym
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/83
Ta strona została przepisana.
V.
MUSZKIETEROWIE KRÓLA I GWARDZIŚCI PANA KARDYNAŁA.