Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/849

Ta strona została przepisana.

Na pomoc! — krzyknęła, w szalonej trwodze szukając wzrokiem, kędyby się stąd mogła wydostać.
— Kto pan jesteś? — zawołali świadkowie tej strasznej sceny.
— Zapytajcie panowie tej kobiety — odrzekł człowiek w czerwonym płaszczu. — Jak widzicie, zna mię ona doskonale.
— Kat z Lille! straszliwy kat z Lille! — szeptała milady, jakby obłąkana, czepiając się rękami ściany, by nie runąć na ziemię.
Wszyscy obecni cofnęli się, a człowiek w czerwonym płaszczu pozostał sam na środku pokoju.
— Och! łaski! łaski! łaski! — zawołała nieszczęśliwa, padając na kolana.
Nieznajomy stał przez chwilę w milczeniu, a następnie, zwracając się do obecnych, rzekł:
— Mówiłem panom, że mię poznała. Tak, jestem katem z Lille. I pozwólcie mi, panowie, że opowiem wam dzieje mojego życia.
Spojrzał na milady, która obłędnym wzrokiem trwogi patrzyła na niego, i począł swą opowieść:
„Młoda ta kobieta była niegdyś tak samo piękną dziewczyną, jak dzisiaj jeszcze. Była ona zakonnicą w klasztorze Benedyktynek w Templemar. W owym czasie służbę kapelana klasztornego sprawował młody kapłan, o sercu czystem i wierzącem. Otóż ta kobieta postanowiła go uwieść... i dokonała tego. Och! ona uwiodłaby nawet świętego!
„Oboje złożyli śluby zakonne, nieodwołalne. Stosunek ich nie mógł trwać długo, nie narażając ich na zgubę. Wymogła więc na nim, że postanowił opuścić wraz z nią te okolice. Ale, by uciec razem, by osiedlić się w innej stronie Francyi, gdzie mogliby, nieznani nikomu, żyć spokojnie, na to potrzeba było pieniędzy, których oboje nie mieli. Ksiądz tedy skradł święte kielichy i sprzedał je, zyskując niezbędną kwotę na doprowadzenie wspólnych z nią planów do skutku.
„Ale, gdy się przygotowywali już do ucieczki, wykryto świętokradztwo i oboje sprawców uwięziono.