— Weź pan! — rzekł, — to zapłata za twoją czynność. Niechaj wiedzą wszyscy, że postępujemy bez uchybienia godności sędziowskiej.
— Dobrze! — odparł kat. — A teraz niech pozna zbrodniarka, że wypełniam nie moje rzemiosło, lecz obowiązek, który mi sumienie nakazuje.
I mówiąc to, cisnął pieniądze w fale rzeki.
Czółno odbiło powoli od brzegu i wypłynęło na środek rzeki Lys, wioząc skazaną i wykonawcę wyroku. Wszyscy inni, pozostali na brzegu, uklękli w poważnem skupieniu ducha.
Łódź sunęła powoli wzdłuż liny przewozowej wśród bladych mgieł, unoszących się ponad wodą, a gdy przybiła wreszcie do przeciwległego brzegu, widać było na tle różowiejącego horyzontu dwie czarne sylwety — kata i ofiary.
Lecz milady snadź podczas przeprawy zdołała rozluźnić krępujące ją więzy, gdyż, wyskoczywszy z łodzi, zanim kat się spostrzegł, poczęła uciekać na poblizkie wzgórze. Ziemia jednak po deszczu była rozmiękła, więc milady, jakkolwiek zdołała dosięgnąć szczytu wzgórza, tu wszakże poślizgnąwszy się, upadła na oba kolana i już nie zdążyła powstać, gdyż kat położył silną swą dłoń na jej ramieniu. Pojęła wówczas, że samo niebo odmawia jej pomocy, i załamawszy ręce, pochyliła głowę...
I w tejże chwili z przeciwnego brzegu ujrzano, jak miecz, podniesiony oburącz do góry, błysnął w promieniach księżyca, a następnie powtórną błyskawicą opadł na szyję skazanej, — jednocześnie zaś rozległ się krzyk ofiary i tułów bez głowy osunął się na ziemię.
Kat zdjął swój czerwony płaszcz, rozpostarł go na ziemi, złożył na nim ciało i głowę ściętej, a następnie ująwszy płaszcz za cztery rogi, zarzucił ciężar na barki i wsiadł z powrotem do łodzi. Przybywszy na środek rzeki Lys, zatrzymał czółno i, podnosząc tobół ponad fale, zawołał:
— Sprawiedliwości Bożej stało się zadość!
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/856
Ta strona została przepisana.