— Właśnie wracamy do Jego Eminencyi, do obozu pod Rochellą, panie kawalerze — odezwał się Atos, występując naprzód. — Możesz pan zatem zaufać panu d’Artagnanowi na słowo, że uda się tam wraz z królem Jegomością.
— Mam obowiązek oddać pana d’Artagnana w ręce straży, by odprowadziła go do obozu.
— Będziemy go sami pilnowali i ręczymy za to słowem honoru — mówił Atos, marszcząc brew. — Ale też daję panu słowo szlacheckie, że nie puścimy pana d’Artagnana samego.
Kawaler de Rochefort obejrzał się poza siebie i, spostrzegłszy, że Portos z Aramisem zastąpili mu drogę ku drzwiom, zrozumiał, iż jest zdany zupełnie na łaskę tych czterech ludzi.
— Panowie! — rzekł, — jeżeli pan d’Artagnan odda szpadę i zobowiąże się również słowem honoru, zadowolnię się przyrzeczeniem panów, że odprowadzicie go do kwatery pana kardynała.
— Masz pan moje słowo — oświadczył d’Artagnan. — A oto moja szpada!
— Tem bardziej cieszy mię taki obrót sprawy — rzekł Rochefort, — że muszę jeszcze jechać dalej.
— Jeżeli jedziesz pan do milady — oświadczył Atos lodowatym tonem, — to napróżno; nie znajdziesz jej pan tam, gdzie się spodziewałeś znaleźć.
— Cóż się stało? — zapytał żywo Rochefort.
— Wróć pan do obozu, a dowiesz się o wszystkiem.
Rochefort zastanawiał się przez chwilę, poczem, wziąwszy pod uwagę, że tylko dzień drogi dzielił ich do Surgères, dokąd kardynał miał wyjechać na spotkanie króla, zdecydował się posłuchać rady Atosa i wracać razem z nimi.
Zresztą powrót ten nastręczał mu pewne korzyści: mógł sam czuwać nad więźniem.
Ruszono w drogę.
Nazajutrz o godzinie trzeciej popołudniu król z orszakiem stanęli w Surgères. Kardynał oczekiwał tam na niego. Minister i król, przesadzając we wzajemnych czułościach, winszowali sobie z powodu szczęśliwego przypadku, który uwolnił Francyę od zawziętego wroga, pod-
Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/862
Ta strona została przepisana.