Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/87

Ta strona została przepisana.

— Tak, panie, nie znam nikogo.
— W takim razie — kończył Atos, mówiąc napół do siebie samego, na pół do d’Artagnana, — w takim razie, jeżeli zabiję pana, mogę zyskać opinię pożeracza dzieci.
— Niezupełnie, panie — odparł d’Artagnan z ukłonem, nie pozbawionym godności, — niezupełnie, skoro czynisz mi zaszczyt dobycia szpady przeciwko mnie, choć jesteś ranny i rana musi ci przeszkadzać.
— Bardzo przeszkadza, na honor, i przyznać muszę, że sprawiłeś mi pan piekielny ból; ale wezmę szpadę do lewej ręki, jak to zazwyczaj czynię w podobnych wypadkach. Nie sądź pan bynajmniej, abym robił przez to jakieś ustępstwo, albowiem władam bronią równie dobrze obiema rękami. Będzie to nawet niekorzystne dla pana: walka z mańkutem jest trudna dla ludzi, nie przyzwyczajonych do tego. I żałuję, że wcześniej nie uprzedziłem pana o tem.
— Jesteś pan rzeczywiście tak rycerski — odrzekł d’Rrtagnan z nowym ukłonem, — że nie wiem doprawdy, jak okazać moją wdzięczność za to.
— Zawstydzasz mnie pan — odezwał się Atos z wielkopańską miną; — proszę bardzo, mówmy o czemś innem, jeżeli to panu dogadza. A! na Boga, sprawiłeś mi pan straszny ból! ramię mnie pali.
— Gdybyś pan pozwolił — zaczął nieśmiele d’Artagnan.
— Co takiego?
— Posiadam cudowny balsam na rany, balsam, który otrzymałem od matki, a którego skutki wypróbowałem już sam na sobie.
— A więc?
— A więc jestem pewny, że balsam ten wygoiłby pańskie rany najpóźniej za trzy dni, po upływie zaś tego czasu, kiedy byłbyś pan wyleczony, wtedy poczytałbym sobie za honor służyć mu w każdej chwili.
D’Artagnan wypowiedział te słowa z prostotą, przynoszącą zaszczyt jego rycerskości, a nie uchybiającą w niczem jego odwadze.
— Dalibóg — odparł Atos, — podoba mi się ta propozycya, nie dlatego, bym chciał z niej skorzystać, lecz,