— Przyjacielu nasz! nasze światło! nasz protektorze tajemniczy! przyjmij ten dyplom, albowiem zasłużyłeś nań bardziej, niż kto inny, swą mądrością i radami, dającemi zawsze tak szczęśliwe wyniki.
— Niestety, drogi przyjacielu — odparł Aramis, przeczytawszy dokument, — ostatnia nasza przygoda tak zniechęciła mię do życia i do służby wojskowej, że postanowiłem ostatecznie wejść na inną drogę. I tym razem postanowienie to jest już nieodwołalne. Zaraz po skończonem oblężeniu wstępuję do zakonu Lazarystów. Zatrzymaj ten dyplom, drogi przyjacielu, dla siebie. Rzemiosło wojenne odpowiada twojej naturze; będziesz dzielnym i przedsiębiorczym dowódcą.
D’Artagnan ze zwilżonemi łzą wdzięczności oczyma, promieniejący radością, wrócił do Atosa. Ten siedział jeszcze przy stole i przeglądał pod światło ostatnią szklankę malagi.
— Otóż widzisz! — zawołał do niego młody Gaskończyk, — i oni również odmówili!
— Bo nikt nie jest bardziej od ciebie godny tego zaszczytu.
Wziął pióro do ręki, wypisał w dyplomie nazwisko d’Artagnana i oddał mu pergamin z powrotem. D’Artagnan zaś westchnął ciężko, wsparł głowę na dłoniach, i dwie łzy spłynęły mu po policzkach.
— Nie będę już miał przy sobie przyjaciół — rzekł ze smutkiem. — Niestety! nie pozostaje mi nic, prócz gorzkich wspomnień...
— Drogi mój przyjacielu! — odparł Atos. — Jesteś jeszcze młody, i gorzkie twoje wspomnienia mogą jeszcze zmienić się w słodkie!...