Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/10

Ta strona została przepisana.

Przez trzy dni takiego pozbawienia wolności, przeciwko któremu nikt z pasażerów nie protestował — tak dalece było to powszechnem w królestwie Jego Królewskiej Mości, Fryderyka Wilhelma — przybyliśmy do Drezna.
Nie będę opisywać szczegółowo, jak dostałem się do Rosji. Począwszy od Wilna, podróżowałem końmi tym samym szlakiem, którym przed dwunastu laty kroczyła armja Napoleona do Moskwy.
Bardzo pragnąłem obejrzeć Smoleńsk i Moskwę, ale, by je widzieć, trzebaby zrobić około dwustu wiorst nad program, a to było dla mnie niemożliwością. Spędziwszy jeden dzień w Witebsku i obejrzawszy dom, w którym przez dwa tygodnie mieszkał Napoleon, wsiadłem do budy, w jakiej jeżdżą kurjerzy po Rosji.
Nazywa się tu taka buda „pierekładnaja”, ponieważ konie są przekładane, czyli zmieniane na każdej stacji.
Do takiej budy zaprzężono trzy konie. Jeden z koni, środkowy, pędził, trzymając łeb prosto, a dwa boczne — spuściwszy łby i odwróciwszy je na obie strony.
Jechałem teraz szlakiem, którym odbywała swą podróż na Krym Katarzyna Wielka. Nazajutrz wieczór przybyłem do Wielkich Łuk. Drogi były tak dalece złe, a mój „ekwipaż” tak strasznie trząsł się — że chciałem początkowo zatrzymać się tu, aby choć trochę wypocząć, ale rozmyśliwszy się — ruszyłem dalej. Do Petersburga pozostało mi około 170 wiorst. Bezcelowem jest mówić, że przez całą tę noc oka nie zmrużyłem, trzęsąc się w tym ekwipażu, jak orzech w skorupie. Nieraz usiłowałem jakoś przystosować się do swego drewnianego siedzenia, na którem leżało coś w rodzaju skórzanej poduchy, grubości zeszytu