— Wal go! Wal go, hultaja mocniej! Mocniej!
Wreszcie, gdy panowie doszli do przekonania, że bijący się już dość nabili sobie guzów, wtedy wołali: „Dość”! I walka natychmiast ustawała, przeciwnicy zaś udawali się wspólnie myć swe pokrwawione gęby, a następnie, jakby nigdy nic, zasiadali razem w najzupełniejszej zgodzie...
Tym razem jednak skazany na karę knuta nie mógł się tak tanio wykręcić. Przygotowania do wymierzenia kary sprawiły na mnie odrażające wrażenie, pomimo to jednak nie oddalałem się, czując się jakby przygwożdżonym do miejsca, jakby zahypnotyzowany tem uczuciem, które zawsze pociąga jednego człowieka tam, gdzie cierpi drugi. I tak oto zostałem. A zresztą pragnąłem widzieć do czego może dojść okrucieństwo tej kobiety.
Obadwaj wykonawcy kary zbliżyli się do młodego ogrodnika, obnażyli go do pasa, położyli na pochyłej platformie, wsadzili mu głowę w otwór a obie ręce przywiązali do słupów po bokach. Poczem jeden z nich odsunął tłum widzów, iżby mu nie przeszkadzał w wykonaniu krwawego dzieła, a drugi ujął do ręki knut i podniósłszy się na palec, z całego rozmachu uderzył po nagich plecach młodego ogrodnika, tak, że knut owinął się dokoła ciała dwukrotnie, pozostawiając na niem krwawą smugę. Pomimo jednak okrutnego bólu, młody ogrodnik ani pisnął.
Przy drugiem uderzeniu z rany pociekła krew, a przy trzeciem — trysnęła strugą. Dalej już knut wpijał się w żywe mięso i cały opływał krwią, tak, że po każdem uderzeniu woźnica ścierał palcami krew z rzemieni knuta.
Po sześciu uderzeniach pierwszego woźnicę zastąpił drugi wykonawca „kary”, który również zadał leżącemu sześć uderzeń. Młody ogrodnik przez cały
Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/100
Ta strona została przepisana.