Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/121

Ta strona została przepisana.

W chwilę po naszym przyjeździe zaproszona nas do obiadu.
Trzeba wiedzieć taki obiad u bogatych panów rosyjskich, by mieć pojęcie o jego przepychu! Działo się to w połowie grudnia, więc też, gdy wszedłem do stołowego pokoju, najbardziej uderzył mnie w oczy widok wspaniałego drzewa wiśniowego, pokrytego wiśniami, ustawionego w pośrodku stołu. Można było popomyśleć, że jest się we Francji w połowie lata!
Dokoła drzewa poukładane były całe góry pomarańcz, ananasów i winogron — co wszystko składało się na taki deser jakiego nie znalazłbyś, człeku, w Paryżu nawet we wrześniu. Jestem pewien, że taki deser kosztowałby ze trzy tysiące rubli. —
Zasiedliśmy do stołu. W owym czasie w Petersburgu przyjął się doskonały zwyczaj: goście sami częstowali się winem, przeto przed każdym gościem stało aż po pięć butelek rozmaitych win, ponieważ rosjanie słyną jako pierwsi pijacy na całym świecie. Co się tyczy jedzenia, to miałeś tu, nieboże, wszystko czego dusza zapragnie, począwszy od cielęciny z pod Archangielska a kończąc na najrozmaitszej dziczyźnie...
Po pierwszem daniu, wkroczył na salę imć maitre-d’hotel niosąc na srebnym półmisku dwie nieznane mi dotąd żywe ryby. Wszyscy goście na ich widok wydali okrzyk podziwu: były to bowiem dwie czeczugi, po rosyjsku „sterladie”. Ponieważ czeczugi łowią się tylko w Wołdze, a ta odległość od Petersburga wynosi nie mniej niż trzysta pięćdziesiąt francuzkich lieu i ponieważ czeczugi żyć mogą jedynie w wodzie rzeki Wołgi, to aby je zachować przy życiu, trzeba je wieść przez pięć dni i pięć nocy w osobnej skrzyni z wodą, umieszczonej w zamkniętym wózku, ogrzewanym wewnątrz, aby woda nie zamarzła!