taką brawurą bojową, jakiej nigdybym nie przypuszczał u siebie przed pięcioma minutami przedtem.
Postawiono mnie pomiędzy jednym z leśników Naryszkinowskich, który miał baczyć nade mną wskutek mego braku doświadczenia w tych sprawach, a hrabią Aleksym Annienkowem. Przyrzekłem Luizie, że będę pilnować go, a tymczasem to on mnie pilnował... Na lewo od niego stał hrabia Nikita Murawjow, z którym hrabiego Annienkowa łączyła wielka przyjaźń, a za Murawjowem — o ile mogłem był dojrzeć przez drzewa — stał sam Naryszkin. Kto stał dalej — nie widziałem.
Minęło kilka minut, gdy naraz rozległy się krzyki: „Niedźwiedź! niedźwiedź! i wnet huknęło kilka strzałów. Niedźwiedź szedł wprost na nas, przestraszony hałasem muzyki i strzałów. Obadwaj moi sąsiedzi dali mi znak, bym stał w pogotowiu.
Po chwili rozległ się trzask łamanych gałęzi i głuchy ryk. Pomimo zimna, oblałem się potem. Spojrzałem na swych sąsiadów, lecz ci byli najzupełniej spokojni, więc i ja jakoś się opanowałem. W tejże chwili ukazał się niedźwiedź, biegnąc pomiędzy mną a hrabią Annienkowem.
Pierwszym moim ruchem było cisnąć kindżał, a chwycić za dubeltówkę. Miś zatrzymał się, patrząc na nas ze zdumieniem; nie wiedział, oczywiście, na kogo z nas ma się rzucić —- ale hrabia Annienkow nie dał mu zbyt wiele czasu do namysłu. Znając moje niedoświadczenie, usiłował zwrócić uwagę niedźwiedzia na siebie, wysunąwszy się tedy naprzód, rzucił weń biały blaszany krążek, który trzymał w ręce. Niedźwiedź nieprawdopodobną zręcznością, jednym skokiem rzucił się na ów krążek, złapał go i jął giąć łapami, nieprzestając ryczeć. Wówczas hrabia zrobił jeszcze jeden krok naprzód i cisnął weń drugim krążkiem.
Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/124
Ta strona została przepisana.