Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/135

Ta strona została przepisana.

Nazajutrz wszyscy przyjezdni od samego rana defilować musieli po ulicach Petersburga, a ceremonja ta odbywała się codziennie — przez dni osiem!
Nastał wreszcie dzień uroczystości ślubnej.
Nowożeńcy, po nabożeństwie w cerkwi udali się w towarzystwie swej błazeńskiej świty pałacu, który caryca kazała dla nich wystawić na lodzie Newy. Cały też ten pałac urządzony został z lodu; jego długość wynosiła pięćdziesiąt stóp a szerokość — dwadzieścia. Nietylko jego zewnętrzne jak i wewnętrzne ozdoby, ale i stoły, fotele, lichtarze, talerze, posążki, galerje, fronton nad wejściem, ba, nawet łóżka zostały zrobione z lodu przezroczystego jak kryształ. Koło pałacu stało sześć armat, również wykonanych z lodu; jedna z tych armat nabita funtem prochu oraz kulą armatnią z lodu — powitała wystrzałem nowożeńców przy wjeździe do pałacu.
Najciekawszym w tym lodowym pałacu był słoń kolosalnej wielkości, na którym siedział pers, a obok niego stało dwóch hajduków. Słoń ten miał więcej szczęścia niż jego współziomek z bastylji, wyrzucał bowiem ze swej paszczy w dzień wodę, a w nocy ogień. Od czasu do czasu słoń ten, zwyczajem wszystkich słoni, wydawał krzyki, które słychać było w całym Petersburgu... (krzyki te wyprawiali ludzie, siedzący wewnątrz słonia). —
Zima w roku 1825 o wiele mniej widziała uroczystości, zabaw i pochodów kostjumowych, niż każda inna. Powodem tego była coraz bardziej rozwijająca się melancholja cara Aleksandra I-go, udzielająca się nietylko jego najbliższemu otoczeniu ale i całemu dworowi.
Taki nastrój duszy cara musiał się odbić i na życiu całego kraju.
Mówiono, że ta choroba jest następstwem wyrzu-