Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/164

Ta strona została przepisana.

— Ach, Pahlen! Jakaż okropna jest ta pierwsza karta mego panowania!
— Wasza Cesarska Mości, — odparł Pahlen, — przyszłe karty dadzą mu zapomnieć o tej pierwszej.
— Ale zrozumiejcież, — zawołał Aleksander, — że wśród ludu poczną mówić, że to ja zabiłem swego ojca!
— Wasza Cesarska Mości! — spokojnie odparł Pahlen, — proszę w tym momencie nie myśleć o niczem innem, jak tylko o tem, co należy uczynić.
— Cóż więc mam począć? — spytał Aleksander, zupełnie złamany tem wszystkiem co zeszło.
— Niech Wasza Cesarska Mość raczy pójść za mną — rzekł Pahlen — gdyż wszelka opieszałość może być brzemienną w wielkie katastrofy.
— Czyńcie ze mną, co chcecie, — odparł słabym głosem Aleksander, — jestem w waszej woli.
Pahlen wsadził imperatora Aleksandra do powozu, przygotowanego dla cara Pawła, który miał go odwieźć do więzienia w fortecy. Aleksander usiadł ze łzami w oczach. Pahlen i Zubow stanęli w tyle powozu i powóz skierował się do Pałacu Zimowego, ekskortowany przez dwa bataljony gwardji. Benningsen pozostał przy cesarzowej Marji Teodorównie, którą obecny imperator Aleksander polecił jego opiece.
Na placu Admiralicji stały już w pogotowiu wszystkie główne pułki gwardji. „Hurra! Hurra!" Niech żyje imperator Aleksander! — krzyknęli Pahlen i Zubow, wskazując na młodego Aleksandra.
„Hurra!" — zawtórowały eskortujące bataljony, poczem wszystkie pułki krzyknęły: „Hurra!" nowemu cesarzowi.
Aleksandra, bladego i zupełnie złamanego na duchu, poproszono, by wysiadł z powozu, poczem ze wszech stron poczęto mu winszować z entuzjazmem,