Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/29

Ta strona została przepisana.

ten numer — a możecie być pewni, że dorożkarz otrzyma surową karę za swoją winę.
Zapobiegawczość tego rodzaju, jak to zaraz ujrzymy jest całkiem uzasadniona, ponieważ wieść o zdarzeniu, które zaszło w Moskwie w zimie 1823 roku, już zdołała dobiedz i rozejść się po Petersburgu...
Zdarzenie to miało przebieg następujący!
Pewna francuska madame L., wracała do domu późno w nocy. Nie chciała iść sama pieszo, a nie chciała, aby ją odprowadził służący, którego proponowali jej znajomi, u których była w gościnie. Przyprowadzono jej dorożkarza; dała mu adres i pojechała.
Izwoszczyk zdołał zauważyć, że pani L. oprócz złotego łańcucha i brylantowych kolczyków, ma na sobie kosztowną szubę futrzaną. Korzystając z ciemnej nocy, pustkowia ulic i nieOrjentowania się pani L., która, otulona w szybę, zupełnie nie widziała, jakiemi ulicami wiezie ją dorożkarz, — izwoszczyk przywiózł ją na skraj miasta.
Naraz pani L. zauważyła, że izwoszczyk zawiózł ją, nie tam, gdzie trzeba. Poczęła krzyczeć, ale izwoszczyk zamiast zatrzymać się, popędził jeszcze prędzej. Wówczas zerwała mu numer, wyskoczyła i poczęła uciekać.
Izwoszczyk zeskoczył z kozła i pogonił za nią. Pani L. zdołała dobiedz do znajdującego się w pobliżu ogrodzenia jakiegoś cmentarza. Teraz już myślała nie o swych precjozach i futrzanej szubie, ale o ocaleniu życia! Na szczęście noc była tok ciemna, że O dwa kroki nic nie było widać.
Nagle pani L. poczuła, że zapada się gdzieś. I rzeczywiście, wpadła do świeżo wykopanego grobu, przygotowanego na jutrzejszy pogrzeb. W lot zrozumiała, że ten grób jest jej zbawieniem; skuliła się w nim i ucichła, nie zdradzając swej tu obecności ani