Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/37

Ta strona została przepisana.

odparłem, — co zaś do zdrowia, to spodziewam się, że jest zdrowa. Widziałem ją raptem raz jeden w życiu, a ten list polecił mi oddać jej przyjaciel.
— Monsieur August? Nieprawdaż?
— Właśnie.
— Kochana siostrunia!.. Zapewne jest teraz bardzo ucieszona po otrzymaniu odemnie pięknych materjałów i jeszcze innych rzeczy, które jej wysłałam do Paryża... Pisałam jej, aby tu przyjechała, ale
— Jakie — ale?
— Ale, aby to uskutecznić, musiałaby się rozstać z panem Augustem, a ona na to nie zgodzi się. Proszę, niech pan siądzie.
Chciałem wziąć krzesło, ale panna Luiza poprosiła mnie usiąść koło niej. Usłuchałem. Poczęła czytać list, wobec czego miałem dość czasu, by się należycie przyjrzeć jej urodzie.
Wszystkie białogłowy posiadają jedną przedziwną zdolność, im tylko właściwą, zdolność, że tak powiem, przemieniania się! Miałem przed sobą najzwyklejszą gryzetkę paryską, która, prawdopodobnie, chadzała co niedziela tańczyć w Prado. Ale wystarczyło przesadzić ją, że tak powiem, na inny grunt, aby jak ta roślina, rozkwitła wśród otaczających ją bogatw i przepychu! Rzekłbyś śmiało, że w takich właśnie warunkach przyszła na świat.
Dobrze byłem obeznany z reprezentankami tej sfery społeczeństwa, do której należała, mimo to nie zauważyłem w niej nic takiego, co przypomniałoby mi jej proste pochodzenie oraz brak dobrego wychowania.
Przemiana jej była tak wielką, że widząc to piękne stworzenie, z długiemi włosami, zaczesanymi na sposób angielski, w prostym białym muślinowym peniuarze, w małych pantofelkach tureckich, w pozie