damy wielkoświatowej, to pomyślałbym, źe jest to jakaś dymisjowana baletnica, będącą obecnie utrzymanką jakiegoś, dajmy na to, lorda...
— Nieźle: jak na nowicjusza! —zawołała Luiza.— Paneś prawie że odgadł. Ta piękna niewiasta, która teraz z taką obojętną, znudzoną miną chadza po kobiercach perskich — jeszcze niedawno, mój panie, była zwykłą dziewką pańszczyźnianą, którą ulubiony przez cara minister zrobił swoją metresą!
Ta metamorfoza odbyła się zaledwie cztery lata temu, a jednak ta dziewka pańszczyźniana już zupełnie zapomniała o swem pochodzeniu... Albo słuszniej powiedziawszy, przypomina ona je sobie w godzinach swego ubierania się, gdy nic innego nie robi, tylko męczy swoją służbę i pracownice magazynów, dla których stała się czemś poprostu groźnem. Służba nie śmie ją nazywać jej imieniem, jeno „jaśnie panią“, — „gosudarynią” I Czy słyszał pan, jak mi zameldowano jej przybycie?
Oto dam przykład okrucieństwa tej ekscentrycznej baby, — ciągnęła dalej Luiza : — nie dawno rozbierała się, i wtedy nie znalazła pod ręką poduszeczki, do wtykania szpilek. I co pan powie? Chwyciła szpilkę i wbiła ją w pierś jednej ze swych pokojówek! Ale tym razem ta historja narobiła wiele hałasu, dowiedział się o niej nawet sam car. No, ale dość o sobie i o innych, wróćmyż do pana. Pozwoli pan zatem, że jako rodaczka i paryżanka, zapytam go: co właściwie sprowadziło pana do Petersburga? Być może, będę mogła być mu użyteczną, służyć swemi radami, ponieważ mieszkam tu już trzy lata.
— Dziękuję serdecznie. Ponieważ panią zaciekawia, tedy powiem pani, że przybyłem tu jako nauczyciel fechtunku. A propos, czy w Petersburgu często odbywają się pojedynki?
Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/40
Ta strona została przepisana.