Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/42

Ta strona została przepisana.

— Dobrze. O tej samej godzinie, ponieważ jest to najbardziej dogodna dla mnie godzina.
— Doskonale. Zatem do jutra.
Rozstałem się z Luizę, oczarowany nią, czując, że nie jestem już sam jeden w Petersburgu. Luiza stawała się dla mnie cennem oparciem. W przyjaźni z kobietę jest coś, co-jako pierwsze uczucie — rodzi nadzieję.
Zjadłem obiad w restauracji nawprost magazynu Luizy, u restauratora nazywającego się Talon; tu nie okazałem najmniejszej chęci zetknięcia się z jakimkolwiek z moich rodaków, których poznaje się wszędzie na świecie po głośnej rozmowie i niezwykłej łatwości, z jakę wszędzie mówię o swych sprawach. Byłem całkowicio pochłonięty swemi myślami i gdyby teraz ktokolwiek chciał wszczęć ze mnę rozmowę, to wydałby mi się poprostu człowiekiem natrętnym, pragnącym pozbawić mnie części mych marzeń.
Jak dzień przedtem, wynająłem sobie łódkę z dwoma wioślarzami i spędziłem białą noc na Newie, rozkoszując się przepiękną muzykę na rogach i patrząc na gwiazdy na wysokiem niebie.
Wróciłem do domu nie wcześniej jak o godzinie drugiej w nocy, a o siódmej już byłem na nogach. Pragnąc czemprędzej zakończyć swe obznajmianie się z lokalnemi osobliwościami, by módz następnie całkowicie oddać się swym myślom i prawom, poprosiłem lokaja, by mi sprowadził dorożkę, poczem udałem się na zwiedzanie Petersburga. Zwiedziłem Ławrę Aleksandra Newskiego, gdzie widziałem posąg Aleksandra Newskiego, przedstawiający modlącą się postać z masy srebrnej, prawie naturalnej ludzkiej wielkości, byłem w Akademji Nauk, gdzie oglądałem bajeczną kolekcję minerałów, sławny globus Gottorpów, podarowany Piotrowi I-mu przez króla duńskiego Fry-