Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/67

Ta strona została przepisana.

szem, Konstanty zapominaj o wszystkiem na Świecie! Oczy mu się wtedy świeciły jak w febrze, do twarzy uderzała krew, ręce zaciskały w pięście, a nogi wybijały takt kroczących pułków... Był niezmiernie zadowolony, gdy wszystko szło dobrze, ale wpadał we wściekły, bestialski gniew; gdy podczas musztry lub parady zdarzało się coś, nie po jego myśli!
W takich razach okrutnie rozprawiał się z winnymi: za najmniejsze omyłki żołnierzy karał — aresztem, a oficerów — degradował. To okrucieństwo jego rozszerzało się nie tylko na ludzi, ale i na zwierzęta.
Razu pewnego otrzymał skądś małpę, a ponieważ wyprawiała ona wiele hałasu — kazał ją zamknąć do klatki. Drugim razem koń zrobił błąd w przeskakiwaniu przez barjerę, wówczas kazał ukarać go tysiącem kijów. Trzecim razem polecił zastrzelić psa, który w nocy obudził go swym wyciem...
Jego wesoły nastrój wyrażał się w tak samo dzikiei formie, jak i gniew: Konstanty dosłownie przewracał się po podłodze ze śmiechu, tarł ręce z radości, tupał nogami z zadowolenia... W takie chwile chwytał pierwsze lepsze dziecko, podnosił i podrzucał do góry, szczypał je, pociągał za nos, a następnie dawał mu złoty pieniądz. Miewał też niekiedy godziny, gdy nie gniewał się ani nie cieszył, ale przebywał w jakiejś prostracji ducha, w głębokiej melancholji. Doznawał wtedy niezwykłego osłabienia fizycznego, jęczał przewracając się po kanapach lub na podłodze.
W takich chwilach nikt nie śmiał się zbliżyć do niego, prócz pewnej wysokiej bladej kobiety, ubranej w zwykłę białą suknię z niebieskim pasem. Ta kobieta wywierała na niego wpływ magiczny. Siadała koło niego, a on kładł jej głowę na kolana, płakał jak dziecko, poczem zasypiał i obudził się zupełnie zdro-