Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/70

Ta strona została przepisana.

— Powiadasz pan, że jesteś pierwszorzędnym szermierzem?
— Raczy mi wybaczyć, Wasza Wysokość. Nie wówiłem tego, bo czyliż mógłbym się zdobyć na taką śmiałość?
— Ale pan, prawdopodobnie, tak myślisz?
— Wasza Wysokość sam raczy wiedzieć, że próżność jest największą wadą rodu ludzkiego. Zresztą, dałem już seans publiczny, to też Wasza Wysokość może zasięgnąć o mnie informacji.
— Wiem o tem. Ale w tym seansie miałeś pan do czynienia tylko z amatorami oraz dość przeciętnymi szermierzami.
— Oszczędzałem ich, Wasza Wysokośći!
— No, a gdybyś był ich pan nie oszczędzał, to co wtedy byłoby?
— Tuszowałbym ich z dziesięć razy, podczas gdy oni mnie może raz jeden...
— Masz ci! W takim razie i mnie mógłbyś pan tuszować dziesięć razy przeciwko jednemu?
— To zależy, Wasza Wysokości.
— To jest, jakto, — to zależy?
— No tak. zależnie od tego, jakby, sobie Wasza Wysokość życzył, być traktowanym... Jeśli fechtować się będę z wielkiem księciem, to rozumie się samo przez się, że Wasza Wysokość będziesz mnie tuszować dziesięć razy, podczas gdy ja Waszą Wysokość conajwyżej raz jeden...
Ale jeśli waszą wysokość pozwoli mi fechtować się sobą tak samo, jak z każdym innym śmiertelnikiem, to, według wszelkiego prawdopodobieństwa, ja tuszowałbym waszą wysokość dziesięć razy, podczas gdy waszą wysokość mnie najwyżej raz jeden...
— Lubieński — krzyknął wielki książę na ofi-