— Knut jest to wprawdzie okropna kara, lecz nie zabija...
— O, Boże, — załamał ręce Suderland, — jestem zatem skazany na śmierć!
— Niestety, i to jeszcze na jaką śmierć! — zawołał policmajster, wznosząc oczy ku niebu z wyrazem najwyższego współczucia na twarzy.
— Ha, trudno, — jęknął bankier oszalały, chwytając się za głowę, — chcą mnie stracić bez sądu i dochodzeń... Mów pan, mów, jestem mężczyzną i starczy mi odporności! Mów pan, co panu polecono uczynić ze mną?
— Drogi panie Suderland, Jej Cesarska Mość rozkazała mi... tak, gdyby nie ona mi wydała to polecenie osobiście, nigdybym nie uwierzył...
— Do djabła! mów pan, pan mnie straszliwie męczysz! Co kazała panu Jej Cesarska Mość?
— Rozkazała wypatroszyć pana i wypchać!
— Wypp...!!
Bankier wydał ze siebie krzyk rozpaczy.
— Ekselencjo... pa... paneś .. zmysły... po... postradał?
— Nie, ale postradam!
— Jakże to pan, któ... którego uważałem za swego przyjaciela, któremu wyświadczyłem tyle przysług... jakże pan mogłeś przyjąć to... polecenie? Czemu nie próbowałeś pan... wytłomaczyć Jej Cesarskiej Mości... ca... całego okrucieństwa?!
— Zrobiłem wszystko co mogłem, i nawet dodam, że nikt na mojem miejscu nie odważyłby się tak mówić, jak ja. Błagałem cesarzową, aby wyrzekła się swej myśli, albo przynajmniej wyznaczyła kogo innego do wykonania jej!
Błagałem ze łzami w oczach, ale Jej Cesarska
Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/83
Ta strona została przepisana.