Najpierwsze, co mnie najbardziej uderzyło w życiu wielkich panów rosyjskich — to ich gościnność, cnota, która jak wiadomo, tak rzadko chodzi w parze z cywilizację. Cesarz Aleksander, idąc za przykładem Ludwika XIV-go, który przyjął był do grona szlachty dziedzicznej sześciu największych mistrzów szermierki w Paryżu — nie uważał sztuki fechtunku za rzemiosło, a przeto dał mnie i innym moim towarzyszom, do fachu mniej lub więcej wysokie stanowisko w armji.
W żadnym innym kraju nie doznałem takiego arystokratycznego i rzekłbym — naturalnego, serdecznego stosunku do siebie, jak tu, w Petersburgu, i tego respektu, który nie poniża tego, kto go świadczy, a jednocześnie podnosi tego, komu jest świadczony.
Ten wspaniały zwyczaj rosyjski tymbardziej zachwyca cudzoziemca, że liczne rodziny nieraz służę mu jaknajserdeczniejszą gościnnością, zapraszając to na imieniny, to na święta, których w Rosji jest wogóle bardzo dużo. W ten sposób, jeśli kto posiada mniej lub więcej szerokie koło znajomości, ten zawsze może jadać obiady po dwa razy dziennie i tyleż razy wieczorem bywać na balach...
W Rosji jest jeszcze inny bardzo przyjemny zwyczaj: ludzie lubią tu robić znajomych profesorów czy nauczycieli niemal członkami swych rodzin! Jakiś, dajmy na to nauczyciel, mniejsza o to — czego, w kole domowem bardzo prędko staje się czemś w rodzaju przyjaciela, czy krewnego, i tę rolę może zachowywać dopóty, dopóki sam tylko zechce.
Na taki właśnie stosunek do siebie natrafiłem w rodzinach niektórych moich uczniów, a zwłaszcza w rodzinie komendanta miasta Petersburga, generała Gorgoli, jednego z najzacniejszych i najlepszych ludzi, jakich wogóle widziałem w życiu.
Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/92
Ta strona została przepisana.