Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/95

Ta strona została przepisana.

dziesięciu takich obrońców... Dlatego też napadają oni zazwyczaj na jakie opóźnione dziewczęta publiczne, które nie wiele tracą, jeśli je kto ograbi i dla których zgwałcenie nie stanowi też wielkiej przykrości... Jednakowoż i ci strażnicy budkowi mają swoje zalety. Pomimo bowiem oświetlenia ulic — w nocy w Petersburgu jest tak ciemno, że konie niemal na każdym kroku wpadają na jakieś przeszkody. I tu właśnie zjawia się taki pan strażnik budkowy i wczas uprzedza o niebezpieczeństwie. Oczy mają ci strażnicy tak dobre, bystre, że nawet podczas najgęstszego mroku rozróżniają zbliżający się po cichu wóz czy sanki i sygnałem dają znać, dokąd jechać.
Począwszy od listopada aż do marca, służba tych nieszczęsnych strażników budkowych, którym — jak mi mówiono — płacą nie więcej nad dwadzieścia pięć rubli rocznie — jest niezmiernie ciężka. Pomimo ciepłego ubrania, a nawet kożucha, straszne petersburskie mrozy dają im się po nocach wielce we znaki. Przechadzanie się ciągłe męczy ich niesłychanie; opada ich taka senność, że nieraz zasypiają, stojąc. Jeśli przechodzący oficer zauważy gdzie takiego śpiącego strażnika, to bez niczego wali go tem, co ma pod ręką, by rozbudzić w nim żywszy pęd krwi... Zeszłej zimy, jak mi mówiono, panowały w Petersburgu tak straszne mrozy, że kilku strażników zmarło w budkach!
Po kilku dniach poszukiwania, znalazłem wreszcie odpowiednie mieszkanie na Kanale Katarzyny, to jest w centrum miasta. Pokój był umeblowany, i musiałem tylko wstawić od siebie łóżko z materacem oraz otomanę, ponieważ tę część umeblowania posiadają tu tylko ludzie bogaci i dostojnicy. Chłopi sypiają na piecach, a kupcy w specjalnych krzesłach i fotelach...
Zachwycony tem, że mam nareszcie własny