Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/104

Ta strona została przepisana.

sercem; była tu jakaś tajemnica, którą przed nim ukrywano.
— Jeśli teraz krępuję panią — rzekł do Berty — lub jeśli tylko jestem już niepotrzebny, niech pani powie jedno słowo a odejdę.
W tych kilku słowach dźwięczał taki smutek, że Berta była wzruszona.
— Nie — odparła — nie, niech pan zostanie... Przeciwnie, pan jest nam jeszcze potrzebny; dopomoże pan Rozynie do przyrządzenia lekarstw, przepisanych przez doktora, ja zaś pomówię z nim o dalszem leczeniu chorego.
Poczem zwróciła się do pana Roger’a.
— Doktorze — rzekła szeptem — daj im zajęcie; przez ten czas podzielimy się naszemi wiadomościami.
Następnie zwróciła się znów do Michała.
— Wszak pan zechce — rzekła najsłodszym swoim głosem — dopomódz Rozynie?
— Zrobię wszystko, co pani zechce — odparł młodzieniec — niech pani rozkazuje, będę posłuszny.
— Doktorze, widzisz — rzekła Berta — masz tu dwoje pomocników, pełnych dobrych chęci.
Doktór pobiegł do bryczki i wydobył z niej butelkę wody Sedlitza, oraz worek mielonej gorczycy.
— Niech pan to odkorkuje — rzekł do młodzieńca, podając mu butelkę — i daje choremu po pół szklanki co dziesięć minut.
Poczem wręczył Rozynie worek z gorczycą.
— Rozpuść mi to we wrzącej wodzie — rzekł — to na nogi dla twego ojca.
Chory wpadł w taką samą martwotę, jaka poprzedzała chwilę podniecenia, uspokojonego przez Bertę zapewnieniem, że Jan Oullier zajmie jego miejsce.