Przy Maryi byłby nauczycielem i panem; Przy Bercie był uczniem i niewolnikiem.
I szli tak przez kwadrans może, milcząc, gdy, nagle Berta przystanęła, dając znak Michałowi, żeby się również zatrzymał.
Młodzieniec usłuchał: przy Bercie posłuszeństwo było nieodzowne.
— Słyszy pan? — spytała Berta.
— Nie — odparł Michał, potrząsając głową.
— A ja słyszę — rzekła młoda dziewczyna, z okiem roziskrzonem i wytężonym słuchem.
— Ale co pani słyszy?
— Odgłos kroków mojego konia i konia Maryi; szukają mnie, jest jakaś nowina.
I znów nasłuchiwała przez chwilę.
— To Marya mnie szuka — rzekła.
— Ale po czem pani to poznaje? — zapytał młodzieniec.
— Po rodzaju galopu wierzchowców. Przyśpieszmy kroku.
Odgłos zbliżał się szybko, a w pięć minut później grupa, zarysowała się śród ciemności. Składała się ona z dwóch koni i z kobiety, siedzącej na jednym a trzymającej za uzdę drugiego.
— Powiedziałam panu, że to moja siostra — rzekła Berta.
Istotnie, młodzieniec poznał Maryę, mniej po jej postaci, która ukazała się śród mroku, niż po przyśpieszonem biciu swego serca.
I Marya również poznała go ze zdumieniem. Widoczne było, że spodziewała się odnaleźć siostrę samą lub z Rozyną, ale nigdy z młodym baronem. Michał dostrzegł wrażenie, jakie wywarła jego obecność, i zbliżył się.
— Spotkałem siostrę pani — rzekł — śpieszącą z ra-
Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/110
Ta strona została przepisana.