Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/116

Ta strona została przepisana.

— Ale kimże ty będziesz, u dyabła? — spytał pan de Vouillé.
— Do licha! będę baronem de Lussac i, jeśli księżna pani pozwoli, kuzynem twojej kuzynki.
— Hola! Hola! panie baronie — rzekł starzec, który towarzyszył księżnie — zdaje mi się, że pan sobie zadużo pozwala.
— Idźmy zatem! — rzekł z kolei pan de Lussac, ukończywszy swoje przebranie.
Par de Vouillé, który szedł na czele, skierował się odważnie ku jadalni.
Ciekawość biesiadników i niepokój gospodyni domu były tembardziej podniecone, że nieobecność hrabiego przeciągała się nadmiernie.
To też, gdy otworzyły się drzwi jadalni, wszystkie spojrzenia zwróciły się ku przybyszom.
Ale, jakkolwiek trudna była rola, jaką grać mieli, ta ogólna ciekawość nie zbiła bynajmniej z tropu aktorów.
— Moja droga — rzekł hrabia do żony — mówiłem ci często o kuzynce, mieszkającej w okolicach Tuluzy.
— Pani de la Myre? — przerwała żywo hrabina.
— Pani de la Myre, tak jest. Otóż ta moja kuzynka jedzie do Nantes i nie chciała ominąć naszego zamku, pragnęła bowiem zapoznać się z tobą; przypadek chce, że przybywa w dniu uroczystym; mam nadzieję, że przyniesie jej to szczęście.
— Droga kuzynko! — rzekła księżna, otwierając ramiona pani de Vouillé.
Kobiety ucałowały się.
Co zaś do dwóch mężczyzn, pan de Vouillé powiedział tylko:
— Pan de la Myre... Pan de Lussac...
Nastąpiły wzajemne ukłony.
— A teraz — rzekł pan de Vouillé — trzeba zna-