— Mój Boże, to bardzo proste. Słyszałam, że... ale niech pan zwróci uwagę, że powtarzam to jedynie jako pogłoskę... słyszałam, przeciwnie, że księżna de Berry, wbrew naleganiom wszystkich swoich przyjaciół, uparła się i nie chciała powrócić na „Carlo-Alberto“.
— A więc gdzież byłaby teraz? — spytał prefekt.
— We Francyi.
— We Francyi! A to po oo?
— Wszak pan wie dobrze, panie prefekcie — rzekła księżna — iż głównym celem jej królewskiej wysokości była Wandea.
— Zapewne; ale z chwilą, gdy odniosła porażkę na Południu...
— Jedna przyczyna więcej, żeby zdobyć powodzenie na Zachodzie.
Prefekt uśmiechnął się pogardliwie.
— A zatem pan wierzy w odpłynięcie księżny? — spytała księżna.
— Mogę panią zapewnić, że jest w tej chwili w państwie króla Sardynii, od którego Francya zażąda wyjaśnień.
— Biedny król Sardynii! da wyjaśnienie bardzo proste.
— Jakie?
— „Wiedziałem dobrze, że księżna jest waryatka; ale nie przypuszczałem, że aż do tego stopnia, by dopuścić się czegoś podobnego“.
— Pani! pani! — wtrącił starzec.
— Ależ, panie de la Myre — rzekła księżna — mam nadzieję, że jeśli pan krępuje moją wolę, zechce pan uszanować moje zapatrywania, które zresztą, jestem tego pewna, są też zapatrywaniami pana prefekta. Nieprawda, panie prefekcie?
Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/121
Ta strona została przepisana.