— Zastanowiłeś się dobrze nad tem, co czynisz, Michale?
— Odpowiadam za wszystko.
— I, pewien, że wystarczająco objaśnił przyjaciela, młody baron puścił się w kierunku zamku Souday, z tą szybkością, jakiej dał dowód niezaprzeczony w dniu a raczej w nocy, kiedy pobiegł do Palluau po doktora dla konającego Tinguy’ego.
— I cóż — spytał Petit-Pierre co z nami będzie?
— Ponieważ nie mamy wyboru, przeto trzeba iść za nim.
— Do zamku wilczyc?
— Do zamku wilczyc.
— Niech i tak będzie; ale, kochany Złoty Konarze — rzekł młody wieśniak — opowiedz mi co o tych wilczycach, żeby droga wydała mi się krótszą.
— Opowiem tylko to, co — sam wiem.
— Nic innego wymagać nie mogę.
Oparłszy rękę na łęku siodła, hrabia Bonneville opowiedział legendę, jaka w departamencie Dolnej Loary i w departamentach okolicznych obiegała o dwóch dzikich spadkobierczyniach margrabiego Souday’a, o ich łowach we dnie, o ich wycieczkach w nocy i o sforach, szczekających fantastycznie, z któremi, pędząc galopem na koniach, urządzały obławy na wilki i na dziki.
Hrabia opowiadał właśnie najdramatyczniejszą część legendy, gdy nagle ujrzał wieżyczki zamku Souday i, przerywając obcesowo opowiadanie, oznajmił towarzyszowi, że są u kresu drogi.
Petit-Pierre, przekonany, że ujrzy coś podobnego do czarownic z „Macbeth’a“, zebrał całą swoją odwagę, dojeżdżając do strasznego zamku, gdy na zakręcie dro-
Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/136
Ta strona została przepisana.