Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/139

Ta strona została przepisana.
XIV.
Niewłaściwa godzina.

Godzina była mniej więcej druga nad ranem, gdy młody baron Michel znalazł się u wejścia do alei, wiodącej do zamku Logerie. Pod wpływem uroczystej ciszy nocnej, zamąconej jedynie szmerem liści, młodzieniec zapadł w głęboką zadumę. Oczywiście przedmiot tej zadumy stanowiły dwie siostry, a Marya była tą, której obraz młody baron pieścił w swej duszy z niewypowiedzianą miłością i szacunkiem.
Wszelako, gdy spostrzegł w oddaleniu jakich pięciuset kroków na końcu ciemnej linii drzew migocące w promieniach księżyca okna zamku, urocze marzenia pierzchły a myśli młodzieńca przybrały niezwłocznie kierunek pozytywniejszy.
Zamiast dwóch prześlicznych twarzyczek młodych dziewcząt, które towarzyszyły mu dotychczas, wyobraźnia jego ukazała mu groźny i surowy profil matki. Wiadomo, jakim głębokim strachem przejmowała baronowa Michel swego syna.
Młodzieniec przystanął.
Obawy jego były takie wielkie, że, gdyby znał w okolicy, choćby w odległości mili jaki dom, nawet gospodę jaką, gdzie mógłby znaleźć schronienie, powróciłby do zamku dopiero nazajutrz. Po raz pierwszy w życiu powracał tak późno do domu i czuł instynktownie, że matka wiedziała o jego nieobecności i że czuwała.
I cóż odpowie na straszliwe zapytanie: „Skąd wracasz?“
Courtin tylko mógł dać mu schronienie, ale prosząc go o to, musiałby powiedzieć mu wszystko, a młody baron rozumiał całe niebezpieczeństwo, jakiem groziło wzię-