Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/145

Ta strona została przepisana.

baron był obecny przy śmierci tego starego szuana Tinguy’ego, narażając się na przeniesienie zarazy do zamku, następnie odprowadził większą z dwóch wilczyc do domu, a potem slużył za przewodnika dwom chłopom, którzy są takimi chłopami, jak ja jestem panem, i zaprowadził ich do zamku Souday.
— Kto wam to powiedział, Courtin’ie?
— Moje oczy, pani baronowo; są doskonałe i wierzę im.
— Ale, waszem zdaniem, cóż to za chłopi?
— Rękę w ogień włożę, że jeden z nich to hrabia Bonneville, skończony szuan! Nikt nie wmówi we mnie, że to nie on, dosyć długo był tutaj, poznałem go zaraz. Co zaś do drugiego...
— Dokończcie.
— Co zaś do drugiego, jeśli się nie mylę to jeszcze lepsza gratka.
— Któż to taki?... Wymieńcie go nareszcie.
— Jeśli będzie trzeba, pani baronowo... a prawdopodobnie będzie trzeba... wymienię go, komu należy.
— Komu należy! A więc zadenuncyujecie mego syna? — zawołała baronowa, zdumiona tonem swego dzierżawcy, zazwyczaj takiego wobec niej pokornego.
— Ma się rozumieć, pani baronowo — odparł Courtin z godnością.
— Nie mówicie tego chyba na seryo!
— Tak bardzo na seryo, pani baronowo, że byłbym już w drodze do Montaigu, a nawet do Nantes, gdyby mi nie zależało na tem, żeby panią uprzedzić, by pani mogła zabezpieczyć pana Michała.
— Zdaje mi się, Courtin’ie, że sprawa nie jest taka poważna, jak przypuszczacie.
— Przeciwnie, pani baronowo, sprawa jest bardzo poważna. Jestem tylko chłopem, ale to mi nie prze-